poniedziałek, 2 maja 2011

Dzień czterysta trzeci, 23 kwiecień 2011. Święta Wiekiej Nocy.

"Świat cały jest tylko błękitną wklęsłością chińskiej filiżanki"

Staram się nie patrzeć w przeszłość, na świat z którego przybyłam, ale nie jest to łatwe tym bardziej gdy zbliżają się święta. Argentyna mimo iż jest katolicka Święta nie mają takiego kolorytu, nie mają takie siły i magi. Nie ma koszyka ze święconka, to zwyczaj z Europy.
Może dlatego też lepiej czuję się z Europejczykiem niż tutejszymi, może dlatego że jesteśmy z podobnego świata, a przede wszystkim świata starego, z kulturą z tradycją. Nawet milanesa nie jest stąd, to przecież zwykły kotlet schabowy. Gdy jajka były już ugotowane całą rodzinką zasiedliśmy do ich malowania.
- Fiore, uważaj z farbą bo jutro będziemy rozkoszować się flamastrem a nie smakiem białego jajeczka.
W Naszym koszyku znalazły się obowiązkowo pisanki, kiełbaska, masło, sól, pieprz a także chleb, zając i…i baranek. Baranek nie jest w ogóle znajomy Argentyńczykom jako część świąt. Nie można go nigdzie kupić, Ci Polacy u których widziałam baranka w koszyku albo kupili go daaaaaaaaaaawno temu w Polsce, albo rodzina przysłała lub tak jak my kupili w Montevideo.
Ewa dała nam chrzan, co dopełniło koszyczek. Sobotni wieczór spędziliśmy w polskim kościele na mszy. Niko niewiele rozumiał, ale słuchał uważnie, ja? Czekałam by wreszcie zjeść jajko święcone, tak jakby było inne.
Harcerki przygotowały piękne pisanki, które sprzedawały po 10 lub 20 peso, my kupiliśmy aż 5 by podarować rodzinie.
Dziwne, ale zamiast śniadania świątecznego tutaj jest zwyczaj spożywania kolacji świątecznej. Nasz koszyk nie zbudził zainteresowania, nie było nawet pytań dlaczego, jak , po co? Nie interesują się obcą tradycją, a na prezenty jajeczne zareagowali lekkim uśmiechem serdeczności. Nic nie było tak jak powinno, nawet w Niko to utkwiło. Jajko świąteczne smakowało wyśmienicie, a doprawione chrzanem wyżarło wszystkie stare niesnaski, a łzy ciekły jeszcze długo po jego działaniu.

Śniadanie świąteczne przypomniało nam Nasz czas spędzony z rodzinami w Europie, a dziś w trójkę jak za starych czasów . Nie da się oszukać swojej natury tego jak zostaliśmy i gdzie wychowani.

Była też sałatka jarzynowa, bez białej pietruszki bo tu nie ma i z selerem przypominającym…niewiadomo co.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz