środa, 25 sierpnia 2010

Dzień sto dziewiećdziesiąty drugi, 24 sierpień. Im głębiej w las tym ciemniej.

Nie wiem dokładnia jak to brzmiało, ale z logiki wynika że im glębiej zapuszczamy się w las tym mroczniej i ponuro, i całe piękno zielonego, ciepłego lasu zanika.I tak też jest z Argentyną, a raczej z Argentynczykami, ale... .

Autobusy, metro, komuniakcja, hmm...nie chce mi się o tym myśleć, a co do dopiero pisać. Idę sobie któregoś pięknego, wiosennego dnia i patrzę, a tu kolejka w jakiej zwykłam przebywać w dzieciństwie stojąc za dropsami na kartki. Kolejka z ludzi wije się przez kilka przecznic i zakręca. Więc pytam się:
- Za czym stoicie?
- A nie wiem, spytam tego z przodu.
I tak domino ruszyło do boju.
- Czekamy na autobus 188 - jednym, głosem orzekło 20 osób stojacych w pierwszej części tasiemca.
- To czemu cała reszta waszego ogonka czeka na 65? - pytam grzecznie, i nawet nie za bardzo zdziwiona. Przyzwyczaiłam się do logiki życia tutaj.
I tak własnie działa tutejszy porządek. Zadziwia mnie jedno, że w kolejce do autobusu wszyscy potrafią grzecznie stać, i nikt przed nikogo się nie wpycha, a natomiast metro to pole walki, szkoła przetrwania. Nie da się opisać to trzeba przeżyc, poczuć na wlasnych plecach, barkach i żebrach. A przede wszystkim w nogach gdy stojąc 45 min i przepuszczając kolejne pociągi metra wypatrujemy co nóż luzniejszego wagonika, lub choćby miejsca stojącego 0,5 metra na 0,5 metra.

I tak każdego dnia toczę bój sama ze sobą i myślami: "Przetrwam dzisiejszą podróż czy skapituluję i wrócę pokonana przez wroga do domu?".
Narazie trwam, i robię się coraz twardsza. No cóż upodobałam sobie ten kraj więc muszę akceptować jego prawa, a raczej haos, mimo że się z tutejszym kodeksem życia nie zgadzam. Zastanawia mnie tylko argentyńska cierpliwość. Jeden drugiemu wchodzi na głowę, szturcha, depta i nikt na to nie reaguje. Pewnie każdy pogodził się juz ze swoim losem. Gdy tylko drzwi metra się otwierają ludzie wypływają z i do z siłą wodosapdu, lub jak lawa, niszcząc po drodze wszystko co napo, a już słychać gwizdek do odjazdu. No cóż zdarza się wtedy że drzwi pozostają na ościerz otwarte, a podrózni mają naturalną klimatyzację. Samochody, to to połączenie metra i autobusów czyli korki i zasda: Kto pierwszy ten szybciej w domu :) niekoniecznie w calości i bez zadraśnięcia, ale w domu, lub gdzie kolwiek podążał.

Jedno moge rzec: "Tranguila, tranquila...mañana será mejor".

niedziela, 22 sierpnia 2010

Dzień sto dziewiećdziesiąty, 22 sierpień. Drzemka.

... "Tango jest dla dorosłych. Jeśli komuś nie odpowiada tańczenie w bliskim trzymaniu nie musi tańczyć tanga. Istnieją jeszcze szachy, brydż"...


Jak to jest że w Moim Buenos Aires zapanowała nuda?? No tak, wdarła się codziennośc, choć czy w moim pojęciu i życiu funkjonuje coś takiego jak codzinność?? Ponad szcześć miesięcy za mną, a już 3 mieszkania zmieniłam, a czeka mnie kolejna przeprowdzcka, do lepszego jutra. Za każdym razem z okna mojego lokum roztacza się lepszy i szerszy horyzont. Przechadzam się po tarasie, dopalam ostatnią fajkę i myslę... "Czy szczęście w życiu można zatrzymać na zawsze??".

- Jesteś szczęściarą.
- Wiem Niki, to samo powtarza mi Matka, Evita i Miguel. Ale nie rozumiem, dlaczego tak uważasz??
- Kiedyś zrozumiesz, i mam nadzieję że docenisz tę swoją szczęśliwą gwiazdę pod, którą się urodziłaś.
- Dopóki jesteś Niki, ta gwiazda zawsze będzie szła nade mną.
- Idziemy do kina?
- Na film dla głuchoniemych?? Czy na "Króla lwa"?
- Tak na film dla dzieci, bo jak czegoś nie zorzumiesz zawsze możesz czytać z ruchu warg :).

- Marta pobódka, film się skończył :). Jak udała się drzemka??
- A dziękuję, ale nastepnym razem wybierz coś spokojniejszego, bo cały czas się budziałam.

Kupiłam dziś kolejną płytę z tangami, tzw: Najlepsze orkiestry. Średnia na jeża, wybrali malo ciekawe tanga, ale cóż może moje ucho jest tępe i nie docenia to co dobre. Ale czy tango można nazwać dobrą muzyką?? To takie łojra łojra tylko że argentyńskie, które sobie tak upodobało moje serce. Coraz bardziej wchłania mnie Argentyna.
- Tęsknisz za Polską?
- A Ty Niki, tęsknisz za Bułgarią?
- Nie, tu jest mój dom teraz, mój kraj, nie zamierzam wrócić do Bułgarii, choć miło jest spędzić wakacje, ale nie życie.
- Hmm...no widzisz ja też nie tęsknię. Mówiłam Ci już że tęskni się jak się ma za kim, a ja nie mam. Choć tęsknię za naszymi polami, za lasami, za górami - choć małe to Moje, Polskie. Kocham Polskę, i gdyby nie Tango, Andy, i ... to bym nigdy jej nie opuściła.
- To są najniebezpieczniejsze myśli.
- Dlaczego?
- Bo może jak polecisz w odwiedziny to nigdy juz tu nie wrócisz, bo Cię Twoja Polska zatrzyma, a raczej twoje uczucia.
- Nie, nie bój się, może jestem "loca", ale nie głupia. Za dobrze mi teraz, by się tego pozbawić. Kiedyś pokarzę Ci Moją Polskę tak rózną od Argentyny.

piątek, 13 sierpnia 2010

Dzień sto osiemdziesiąty pierwszy, 13 sierpień. Piątek trzynastego.

"Jeden dzień może być perłą, a wiek cały może nic nie znaczyć"


Zima dobiega powoli końca, mroźne dni (8 stopni) przeplatają się już z wiosennymi chwilami (20 !!!). Lecz cóż to za zima? 2 miesiące? wiecznie slońce? Tak, to miasto powinno nazywać się Miasto Słońca. Buenos Aires to miasto dla Tych co nigdy nie odnaleźli siebie w innych realiach, w innej przestrzeni, to miasto, które rozumie wszystko i wszystkich, akceptuje, przyjmuje, kocha. To miasto dla mnie dla Nich dla Nas.
Miasto, które tak sobie upodobałam i pokochałam. Nigdy nie chciałam tu być, bo i z jakiego powodu, tango?? nigdy nie chciałam tańczyć tanga, ale... dziś już wiem że zaczęłam "budować" tutaj swój dom. Znalazłam swoje miejsce, przynajmniej teraz mi sie tak wydaje, a czas pokarze czy na zawsze czy tylko na "chwilę". Robię to co kocham...tańczę, co tańczę?? Tango.

Piątek trzynastego, czy okarze się pechowy?? Nie, nie Tutaj, nie z Tobą, nie z Nimi.

Kiedy po raz pierwszy zaczęłam kreślić słowa na Moi Blogu wydawało mi się że czas stanął w miejscu, a jadę w podróży. Nigdy nie przypuszczałam że to podróż mojego życia. I jeden dzień wystarczył,by zmienić moją rzeczywistość. Kiedy poczułam zapach Buenos Aires wiedziałam że muszę walczyć by tu budować swój dom. Przez 2,5 miesiąca walczyłam pomiędzy moimi marzeniami o Buenos i Tangu, a moim sercem i tęsknotą. Czy czas leczy rany?? Tak, leczy. Nie wymazuje z pamięci, ale leczy. Zrozumiałam że jeśli coś się w naszym życiu kończy poto by coś zyskać. A czy lepszego? Hmm...no cóż i na to pytanie zna tylko odpowiedź czas.
1 kwietnia w Prima Aprilis zamknełam jeden z wielu rozdziałów z mojej przeszłości, a potem zamilkłam, chlonełam Buenos Aires i szukałam w jego powietrzu siebie. Odnalzłam siebie, jego, ich i moja Wielką Miłość - tango. Odnaleźliśmy siebie wszyscy.
Buenos Aires jeszcze mnie nie skrzywdziło, nie zraniło i mam nadzieje że nie zrani, ani mnie ani moich bliskich. Podczas tych 6 miesięcy moje łzy mieszały się z euforią. Jakie jest życie na obczyżnie? Jeszcze nie wiem, wiem tylko że po zahłysnięciu się tajemnicami nowych zakamarków przychodzi stanąć twarzą w twarz z realiami, biurokracją, materializmem, a czasem z...Argentyńczykami. Kiedy odycham? W nocy, tam, w tłumie, w głosie Raul Beron, jestem mieszkańcem milong, ich dzieckiem.
I tak dziś spoglądam na bilet powrotny do Polski, który już nie ma żadnej ważności, a ja powoli "składam cegiełkę do cegiełki" by zbudować swój dom. Czy Buenos Aires okaże się szczęściem dla mnie?? Czas pokarze. Za marzenia trzeba jednka płacić wysoką cenę jak rozłąkę z przyjaciółmi czy rodziną i tym samym rani się ludzi, którzy kochają i odliczają dni do spotkania. Ja taką cenę dziś płacę. Jednak ciekawa jestem co przyniesie jutro, tym bardziej że znów się uśmiecham.
- Marta, to była najlepsza decyzja jaką podjełaś - dochodzą głosy z Polski
- Wiem, i tak czuję.
- Tęsknisz za Polską
- Nie, bo nie tęsknimy za rzeczami czy miejscami, ale za ludzmi, a ja nie mam za kim tesknić.
- A rodzice??
- To zupełnie inna tęsknota, patrzę w lustro i wiem że są przy mnie. To NAJWSPANIALSI rodzice na świecie, bo moi.
- Wiesz Marta, ja kiedyś też tam zamieszkam
- Wiem, do zobaczenia zatem w Moim Buenos Aires

Dziś znalazłam wreszcie chwilę czasu by otworzyć nowy rozdział mojego zycia. Znalazłam czas pomiędzy pracą w tym co lubię i kocham, a baletem, lekcjami tanga, rock&roll'em, milonga...Tobą i Nimi, czyli tym co jest moją teraźniejszością i mam nadzieję że i przyszłością.

Zaczynją się Mistrzostwa świata w Tangu...Obejrzałam oskarowy film "El secreto de sus ojos", przyjęłam Przyjaciół z Polski i 101 innych rzeczy zrobiłam...zamknełam drzwi, których nie chcę już otworzyć, odnalazłam Siebie i Mój świat.