piątek, 18 lutego 2011

Dzień trzysta trzydziesty szósty, 15 luty 2011. Minął rok.

„Jeżeli zostaniesz w jednym miejscu dostatecznie długo, świat sam przyjdzie do Ciebie”

I cóż więcej mogę rzec, jak widać minął rok od tak ważnej decyzji jaką podjęłam ponad rok temu. Nigdy nie zamierzałam zapuścić korzenie w krajach Ameryki Południowej, ale także nigdy nie marzyłam by tańczyć tango, widocznie do tanga trzeba dorosnąć. Wszyscy którzy zetknęli się z tańcem pożądania marzą by choć na chwilę zatrzymać się w sercu tanga czyli w Buenos Aires. Piszecie do mnie, że zazdrościcie, że spełniłam marzenia które wielu z Was nie spełni, ale oprócz tanga SA tu szare dni życia codziennego. Kiedy postawiłam po raz pierwszy swoją stopę „Świętej ziemi” tanga myślałam że chwyciłam Pana Boga za nogi, pełne kieszenie , każdego dnia lekcje, milongi, wakacje!!! Pełna euforii chłonęłam każdy kawałek Mojego Buenos. Deszcz, upał, brud, a nawet i biedę, była to „egzotyka” dla mnie. Kiedy przybywa się tu na „chwilę” w poszukiwania utęsknionego tanga wszystko zdaje się być niewiarygodną historią. Kiedy powoli zaczynasz zapuszczać korzenie, patrzysz na Twoje Buenos oczami rozczarowania. Trzeci świat? Syf i brud na ulicach, tony przewalających się papierów, szklanych i plastykowych butelek wyrzucanych przez okna pędzących samochodów, chodniki to noclegownie dla bezdomnych, wyruszających wieczorami na połowy do śmietników. Każdego wieczoru szkolne autokary w dzień dowożą dzieciaki do szkół by po zmierzchu zmienić się w śmieciarki. Slamsowicze (mieszkańcy slumsów, mój przypis) przemieszczają się ulicami Argentyńskiej stolicy w poszukiwaniu cennych kąsków. Ogromne worki ze śmieciami, które w dzień są produkowane przez mieszkańców Buenos Aires i ustawiane szczelnie zamknięte na chodnikach, wieczorem zostają rozgrzebywane przez bezdomnych. Tony śmieci wala się ulicami, a smród niesie się ciepłym wieczornym wiatrem o Rio de la Plata ku centralnej Argentynie. Gdy mieszkałam w Palermo blisko ZOO myślałam że to zapach zwierząt, wtedy ten smród nie pozwalał mi funkcjonować, dziś się o tego przyzwyczaiłam. Skąd ta bieda? Z prostoty ludu, niski poziom wykształcenia, tylko nieliczni kończą szkoły, głownie biali, później zasilający szeregi Wielkich Korporacji. Boliwijczycy, Peruwiańczycy, Brazylijczycy i etc to mieszkańcy Mojego Boskiego Buenos. Postęp kulturowy? Postęp techniczny? Brak kultury i poszanowania drugiego człowieka ujawnia się bardzo silno w metrze, kiedy wpadający z hukiem mieszkańcy przepychają się łokciami nie pozwalając podróżnym na opuszczenie wagoników. Wszystko co można kupić w sklepach jest bardzo niskiej jakości, a za jakość która w Polsce uważana jest za niską tu trzeba płacić krocie. Większość sklepów, restauracji wygląda jak za czasów socjalistycznych w Polsce, czy innych krajach ustroju socjalistycznego. Przestałam wspominać polski DOBROBYT, bogactwo i przepych, bo dopiero teraz widzę ze Polska przy Argentynie to jak USA!!! Bieda, dotyka na każdym rogu, ale ta bieda to z głupoty, Argentyna w swoich złożach naturalnych to jeden z bogatszych krajów świata, tylko mądrzy ludzie potrafili by ten kraj rozwinąć, gdyż większość nie wykształconych ludzi woli mieszkać w tak zwanej stolYcy i żebrać na ulicach, niż rozwijać kraj, ale i rządzący do tego się nie kwapią, a przecież to tak PIĘKNY kraj. Kiedyś myślałam że to tylko Warszawka goni za pieniądzem, ale przy Buenos Aires Nasza stolica to spokój i cisza. A ja? Wciąż ZAKOCHANA w moim Buenos pomimo tylu wad. Wyciszyłam się, co pozwala mi trzeźwo patrzeć na Moje Marzenie o Buenos i Tangu.
A moje tango? to była najlepsza decyzja i nigdy nie żałowałam jej i nie będę, bo to czego się nauczyłam, nikt mi nie odbierze ani ja nie stracę. Wciąż tańczę, wciąż się rozwijam, i wciąż kocham Moje Buenos i Moje Tango.

poniedziałek, 14 lutego 2011

Dzien trzysta trzydziesty czwarty, 13 luty 2011. Tata, dziecko, odkurzacz.

¨Jesli nie masz w glowie to masz w nogach¨

W ciagu ostatnich dwoch tygodni zadko zagladalam do laptopa, poprostu padalam na tak zwany przyslowiowy ¨pysk¨. Staralam sie nakreslic pare slow na blogu, ale powieki same opadaly jak mosiezne, ciezkie drzwi. Dzis w glowie kumuluje sie wiele mysli, ktore trudno pozbierac, wiele przemyslen na temat zycia w Moim Buenos Aires. Wczoraj piekny dzien, spedzony na tancu i na wieczorze w parku z Mezyczna Mojego Zycia. A potem romantyczna kolacja w domowym zaciszu i nagle polecialy lzy:
- Czemu placzesz? - Zapytal zatroskany Niko
- Bo gdy popatrzylam na frytki, ktore przygotowalismy pomyslalam o ojcu, on zawsze uwielbial i uwielbia frytki. Przypomanialo mi sie moje slodkie beztroskie dziecinswto z rodzicami, tesknie za nimi.
- Przeciez polecisz ich odwiedzic.
- Ale to nie oto chodzi, nie potrafie tego wytlumaczyc. Wiesz, moj tata ma juz swoje lata i boje sie ze nie bedzie mnie przy nich kiedy beda odchodzic. Mimo ze z tata jestesmy tak rozni to bardzo za nim zatesknilam, to przez te frytki. Tesknie z jego glosem, za widokiem, nie wiem juz jak wyglada, pamietam jak wygladal kiedy zegnal mnie na krakowskim lotnisku, kiedy patrzyl z wiara ze wroce. Mama mowi ze schudl, a teraz choruje na grype. Wiem to tylko grypa, ale w tym wieku to ... to. Chyba nikogo i nigdy w zyciu tak nie zranilam jak wlasnych rodzicow, wyjezdzajac tak daleko. Kiedy po raz pierwszy dzieci opuszczaja rodzinne strony dla rodzicow jest to trudne do przezycia, i tak bylo i z moimi, ale mama nauczyla sie juz z tym zyc, przyzwyczaila sie ze wciaz odchodze dalej i dalej, w poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi, ale tata nigdy tego nie zaakceptowal, nigdy nie przestal cierpiec, zwlaszcza gdy jest tak dumny ze swojego dziecka, i chcialby by bylo blisko.
- Daj spokuj, jeszcze maja czas by sie pozegnac, i to duzo czasu.
Tak, ktos powie ¨Ja tez zyje a obczyznie, takiego dokonalas wyboru¨, owszem zgadzam sie, ale ta odleglosc jest tak gigantyczna ze nie mozliwe jest odwiedzac rodzine raz w miesiacu. A tym bardziej teraz kiedy jest ON w moim zyciu. I tak lzy plynely, a ja zasypialam w jego objecich-

W Buenos Aires przezylam juz slub znajomych, smierc znajomego, a teraz w ostatnich dniach bylam swiadkiem narodzin. Ten rok byl obfitujacy w wydarzenia, i juz dwa dni dziela mnie od chwili by podkreslic gruba czerwona linia spedzony w Moim Buenos rok, i bede sobie zyczyc kolejnego, lepszego, z nowymi postanowieniami. Kiedy tak siedzialam w szpitalu i patrzylam na slicznego niemowlaka znow pomyslalam o Nas, i o tym jak Niko bedzie ktoregos dnia z duma nosil na rekach swojego potomka, jak bedzie bobas nikl w jego objecich.
I tak przypomniala mi sie wesola anegnota z mojego zycia w Moim Buenos. Ktorejs pieknej sboty, jak to zwykle bywa w naszym domowym grafiku, przystapilam do sprzatania mieszkania.
- Niko, wiesz Ci Argentynczycy to naprawde...Boludos.
- Dlaczego?
- Jak mozna umiescic kontakt nad drzwiami? Ja mam trudnosci w pieciu kabla od odkurzacza mimo ze jestem w miare wysoka, a co dopiero Argentynki, czy Oni wszystko musza inaczej funkcjonowac niz reszta swiata?
Niko, popatrzyl na mnie z litoscia i nie wiedzial co odpowiedziec.
- Wiesz, a moze to Blond Polki sa Boludas?
- Dlaczego?
- Pomysl, do czego moze sluzyc kontakt prawie pod sufitem, bo chyba nie do wtykania kabla od odkurzacza?
- No chyba nikt czajnika elektrycznego na wode tam nie wpina?
Niko, nie mial sil zalamc rak, patrzyl i nie wierzyl ze mozna byc tak...wiadomo co.
- Marta, a moze ktoregos dnia zdecdujesz sie dokupic klimatyzacje?
No tak, o tym nie pomyslalam, ale mimo to od tego czasu by nie zapomniec tej historii wtykam wtyczke od odkurzacza w ten kontakt, i smialo odkurzam mieszkanie, az blyszczy. A moze kiedys wode na herbate w ten sposob ugotuje. Kto wie, kto mnie zna to wie.