piątek, 2 kwietnia 2010

Dzień czterdziesty szósty, 1 kwietnia. Prima aprillis (link).

Dzień kawałów, w BsAs chyba nie jest obchodzony. Ale chyba teraz rozumiem zachowanie kelnera, który wyprowadził mnie z równowagi. Dziś dzień na byczenia się. Odpuściłam tez dziś milo i jutro też, aż do soboty bo wtedy są urodziny Gracieli czyli prowadzącej milongę w Sunderland, nasza lekcja na której obiecałam że zawsze będę do chwili wyjazdu, bo nie tylko ja uczę, ale i ja się uczę. Leżenie w parku może niczym konstruktywnym nie owocuje, ale daje wypoczynek i siłę i opaleniznę. Dziś też zaczęła się przerwa świąteczna, i większość osób już nie pracowało a dzieciaki wolne miały.

W pizzeri koło domu wyprowadził mnie z równowagi nieszczery uśmiech kelnera. Gówniarz wyglądał na 15 lat i cały czas miał sztuczny uśmiech na twarzy. A może za duże zęby. Przyniósł kartę menu i gdy już zamawiałam on stwierdził że kuchnia tylko do 16 czynna więc już nic nie podają. Więc po jaką cholerę przyniósł mi te kartę?
A może to był Argentyński Prima Aprillis?

Dzień czterdziesty piąty, 31 marca. Zmęczenie.

"Łatwo jest zgiąć kark, trudniej wolę"


Po ponad sześciu tygodniach z tangiem przyszło zmęczenie, ale nie fizyczne lecz psychiczne. Dziś tango nie sprawiało mi przyjemności, poczułam się jak zupełny laik, który nie wie która jest prawa noga a które lewa. Nie miałam ochoty iść na milongę. Na obecną chwilę czuję obrzydzenie i wstręt do tanga.
Co podoba mi się w moim obecnym Przewodniku po tangu? Że pomimo swoich lat i przetańczonych 40, pomimo sukcesów w tangu i wyszkoleniu wielu tancerzy i nauczycieli tanga on wciąż się szkoli i uczy. Co tydzień uczęszczamy na 1,5h lekcję milongi do Jego byłych uczniów, od których teraz i On się uczy.
- Odkąd pamiętam przychodzę do nich na lekcję w każdą środę jak tylko jestem w BsAs.
- Ale Ty? Przecież Ty już nie musisz się uczyć.
- Każdy musi, bo wszystko idzie do przodu, rozwija się. O np, dziś, popatrz jaką piękną kombinację kroków wymyślili.
- El no sabe!!! - Krzyczałam i skakałam jak dzieciak widząc że po raz pierwszy to nie ja jestem uczniem i sobie z czymś nie radze, ale i On. Z wrażenia nagrałam filmik żeby pamiętać że i najlepsi muszą całe życie się uczyć i ćwiczyć.
- Co ona taka szczęśliwa?? z czego się cieszy - zapytał prowadzący.
- Bo pierwszy raz ja czegoś nie potrafię zrobić i męczę się z tym.
- Dlaczego prawą nogą robisz krok w tył? Masz zostawić ją z przodu,
- Bo ty mnie prowadzisz do tego kroku, on mnie blokuje i nie pozwala iść w tył.
- Teraz rozumiesz dlaczego na lekcji każę ci z nim tańczyć. Bo dzięki Tobie ja się uczę bo mówisz mi o odczuciach jakie on ci przekazał.
- Więc po raz pierwszy to nie ja coś źle robię tylko Ty?
- Tak, dziś masz rację.

Po lekcji tanga, balecie i lekcji milongi nie poddałam się, lecz zanim udałam się na milo poszliśmy do jednej z najstarszych Pizzeri w BsAs znanej wyłącznie Argentyńczykom zwanej San Antonio. Byliśmy jedyni mówiący w innym języku niż hiszpański. Urugwajski Kelner opowiedział nam swoją historie ponad 20-letniego pobytu w BsAs, historie córki która tańczy tango i flamenco w Hiszpanii. A pizza?? Była jedną z lepszych jaką jadłam.
- Marta, nigdy się nie zmieniaj, bądź taka jaka jesteś, i jeśli masz ochotę coś zrobić to to rób a nie blokuj się., Jesteś jak typowa Argentyńska kobieta, jesteś podobna do tej kobiety tam za tobą. Gdybyś nie powiedziała mi że jesteś Polką nigdy bym tego nie stwierdził, mimo że znam Polaków od ponad 8 lat.
- Powiedział byś żem z Urugwaju, hahaha. Zabiorę tę argentyńskość do Polski. Wrócę tutaj.
- Dlaczego tak myślisz?? Dlaczego myślisz że wrócisz??
- Bo chcę.
- Nie rozumiesz, dlaczego myślisz o powrocie skoro tu jesteś, jak możesz wrócić gdzieś gdzie już jesteś? Dlaczego nie powalczysz o swoje marzenia do końca?
- Nie rozumiem.
- Czemu nie powalczysz by tu zostać?
- Bo moje serce nie jest jeszcze gotowe by tu zostać, ale wrócę po to by zostać. Pewne marzenia muszą zaczekać, będę walczyć o nie.
- Żyj, tak jak by każdy dzień miał być twoim ostatnim.

I tak właśnie oni żyją. Nie myślą o tym co za nimi ani co przed nimi,żyją tu i teraz dlatego są zawsze uśmiechnięci i może szczęśliwi.

Na milo w Villa Malcolm, chciałam zapaść się pod ziemię. Po raz pierwszy nie miałam ochoty na tańce. Myślałam że w chwili przekroczenia progu milongi nabiorę znów ochotę na tango. Niestety. Schowałam się w ciemnym rogu za filarkiem by nikt mnie nie widział. Drażniła mnie muzyka, i facet który siedział niedaleko i rozmawiał z drugim po angielsku. Pomyślałam: "O Dżisas" łeb mi zaraz pęknie na pół. Potem okazało się że zajęłam komuś miejsce więc wyłoniłam się z cienia i jak na złość zobaczył mnie znajomy Indianin i przyszedł się przywitać i zatańczyć. Tańczenie nie sprawiało mi przyjemności no, ale cóż. Gdy wróciłam na swoje miejsce Anglojęzyczny sąsiad cały czas siedział, nie tańczył w ogóle, tylko obserwował parkiet. Wyglądał jak jeden z tych nadętych bufonów co już świat tanga zdobyli i na milo tańczyć nie muszą.
- Bailaomos? - usłyszałam zza ramienia
- A możemy - trochę zdziwiłam się że sąsiadowi zachciało się tańczyć, bo mi wciąż nie. Jeden, drugi krok i szok. Od 6 tygodni jak tu jestem trafiałam na dobrych partnerów, ale ten był do tego stopnia dobry żem się zestresowała. Miałam się go już spytać czy on to już długo tanguje, a może i uczy. Ugryzłam się w język. Zaczęłam coraz bardziej główkować, gdy po klasycznie przetańczonym tangu skończyła się tanda a ja podziękowałam i chciałam odejść gdy usłyszałam:
- Trochę za mało potańczyliśmy, jeszcze jedną tandę proszę.
No cóż zgodziłam się, mimo iż jedyną myślą była myśl o spaniu. Postanowiłam się jednak przełamać gdyż taki partner może mi się już drugi raz nie trafić.
Druga tanda to było małe zaskoczenie. Więcej sakad, boleo, odejść ode mnie, obroty a a nawet jakaś volcada się wdarła. To już przeszło mnie samą, a raczej moje myśli i główkowanie kimże on jest. Amatorzy tanga nawet ci najlepsi tak nie tańczą, a poza tym oni tańczą a nie tak jak Ten siedzą całą milo i raz tyłek ruszą na parkiet.
Po tej tandzie postanowiłam doczekać już w spokoju do pokazu. Skuliłam się i prawie schowałam pod stół, i gdy tak patrzyłam w ziemię zobaczyłam czyjeś buty. Podniosłam łepek, a tu z błaganiem patrzyły jakieś oczęta na mnie prosząc:
- Bailaoms?
- Nie, wybacz ale jestem zmęczona.
I tak moje dzisiejsze tańce umarły śmiercią naturalnego zmęczenia.

A gdy zbliżyła się godzina pokazu przedstawiono parę, która miała zaprezentować swoje możliwości oraz mojego sąsiada. Niestety przed moim hiszpańskim to jeszcze długa droga. Kim był ów Damian?
Wtedy nie wiedziałam, dziś już wiem że i z tymi zawodowymi można tańczyć że nie są zamkniętą kliką.
Damian Esell - może nie jest świetny, ale na milo dobrze się z nim tańczy, a na pewno dla mojego tanga jest dobrze czasem zatańczyć z dobrym bardzo partnerem.
http://www.youtube.com/watch?v=5cVxX2Hkpaw

A to już pokaz milongowy:
http://www.youtube.com/watch?v=hv_Qg53KMcE

Dzień czterdziesty czwarty, 30 marca. Opadły mi ręce.

No comments !!!

Dzień czterdziesty trzeci, 29 marca. Smutna prawda o Polkach.

"Ciężka ranę można wyleczyć, złej reputacji się nie naprawi"

Jestem tutaj już siódmy tydzień i cały czas chłonę historię tanga, rozkminiam jego zagadkę i zastanawiam się czemu ludziska nazywają tango argentyńskie tańcem miłości.
W domach publicznych trudno chyba mówić o miłości, chyba że cielesnej, zatem tango to taniec pożądania, tęsknoty, potrzeby bliskości. W BsAs za La Boca znajduje się cmentarz prostytutek i alfonsów. Niestety tylko słyszałam o nim, ale jak dotrę nie omieszkam sfotografować tu i ówdzie. Prawdopodobnie znajdę tam grób niejednej Polki, o których jest tu niestety smutna bolesna opinia. Polki w rozumieniu Argentyńczyków w BsAs utrzymują się z nierządu.
- Ale przecież kobiety z innych państw pracujące jako prostytutki też tu się spotka.
- Tak, ale Polek jest najwięcej - tyle dowiedziałam się podczas po lekcyjnej rozmowy.
Historia jest krótka, nieskomplikowana i sięga dziesiątek lat wstecz. W czasie pierwszej wojny światowej w Argentynie była masa mężczyzn, a mało kobiet. Ściągano wtedy biednych Polaków, a w tym Polki mówiąc im ile tu pracy i jakże dobry zarobek. I tak Polki znajdywały zatrudnienie w domach publicznych. Od tego czasu na prostytutkę wołano: "Polka" (jak tylko otrzymam artykuł o Polkach w BsAs od razu go zamieszczę). Niestety Polki taką opinie mają chyba na całym świecie. Dlaczego?

I tak mija kolejny dzień mojej samotni. Co zachwyca w Argentynie?? Chyba bardziej prowincja i prawdziwe życie niż BsAs. BsAs to jedno wielkie blokowisko. Typowy moloch mieszkalny i robotniczy. Ale czy można mieć pretensje do tak młodego kraju? kraju którego rozkwit przypada na rok 1830. Ameryka Południowa zasiedlana była powoli ludnością Afrykańską, która około 1860 roku przywiozła tu Candombe. Candombe powstało w Montevideo dlatego też prawdą jest że stolicą Tanga jest Montevideo, bo Candombe około 1878r przekształciło się w milonga con traspie. Rytm candombe jest właśnie podobny do milongi con traspie. Z czasem pojawiła się milonga Lisa, aż w końcu połączono obie milongi w jedną i tak teraz tańczona milonga nabrała "słodkiego" wyrazu. Warto pamiętać iż istnieje kilka rodzajów milong; milonga campera, candombera lub milonga candombeada portea i milonga. Zatem po co do BsAs przyjechać? Chociażby po to by choć raz na oczy ujrzeć starą milongę i wszystkie jej odmiany, gdyż w Polsce (nie wiem jak w innych krajach) tego nie uświadczymy. Do 1920 tango grane było z akompaniamentem gitary, aż w roku 1910 wprowadzono bandoneon i po raz pierwszy zapisano nuty tanga. W 1926 pojawia się tango milonga. Na przełomie 1934/1935 umiera Gardel i wtedy też w raz ze swoją orkiestrą w Teatrze Colon debiutuje Julio de Caro. Przed 1935 tańczony jest styl Canyengue, a po 1935 pojawia się tengo de salon.

I tak mijają moje dni nie tylko na rozplątywaniu moich nóg w tangu, ale i na słuchaniu, czytaniu, poznawaniu różnic czy rozmowach o Tangu.