czwartek, 2 września 2010

Dzień dwieście pierwszy, 2 września. Podlejmy drzewko.

"Nauka robi się naprawdę interesująca dopiero tam gdzie się kończy"

Dziś odkryłam że zmieniły się chyba warunki na blogu i nie mogę zamieszczać pojedynczych zdjęć. No coz moze administratorom sie odmieni, tak jak i Argentynczykom.
Argentyna uczy cierpliwości i nie przejmowania się codziennymi zmianami. O np: metro. Czyli moj "ulubiony" tutaj srodek lokomocji. Pewnego dnia stoję sobie na peronie i słyszę:
- Przepraszamy za utrudnienia, ale metro linii D ma awarię i nie wiadomo kiedy zostanie usunieta.
- No cóż, idę na autobus - pomyslałam - Ale czemu nikt się nie rusza tylko wszyscy cierpliwie czekają.
Argentyńczycy sa cierpliwi, wiedzą że warto czekać, że jeśli nie dziś to jutro. I tak też jest z metrem, w końcu pojedzie więc warto na nie zaczekać. Takie awarie sa na pozadku dziennym, ale teraz wiem co należy robić - czekać.

Zatem jedna pozytywna ceche juz wyjawilam - cierpliwość. Druga bardzo istotna to swoboda i zamiłowanie do przyrody. Argentyńscy Panowie bardzo dbają o to by drzewka rosły okazałe i by im nigdy nie zabrakło nawodnienia podczas suszy. Ponieważ noce są dla kochających życie nocne zatem pracuje sie tu, jak wszędzie, w dzień. "Ogrodnicy" także wykonują swoje prace nawadniajace w bialy dzień, i często dbaja o roslinoność w miejscach publicznych. Wracające ze szkół dzieci mogą oswajać się z ochroną przyrody. Oglupiałe pieski z obrotu wydarzeń szukają choćby kawałka zieleni dla swoich potrzeb.

- Jasiu, a kim jest twój tata - pyta nauczyciel w szkole
- Ogrodnikiem. Dba o zieleń publiczną.