poniedziałek, 24 stycznia 2011

Dzień trzysta trzynasty, 23 styczeń 2011. Rica, calientita chipa.

"Na sex-appeal składa się w połowie to co kobieta ma, a w połowie to co myślą, ze ma"

Plaża, słońce, woda i nuda. Co można robić w upalny wakacyjny dzień nad wodą? Zazwyczaj zażywamy kąpieli słonecznych, pląsam w wodzie, i...i objadamy się. Zwyczajem jest że na plaży czy jesteśmy głodni czy nie z nudów zapychamy swoje żołądki każdym paprochem typu fast-food. Każdego dnia Argentyńskie plaże stają się jednym wielkim placem handlowym.
Mijający się w biegu obwoźni sprzedawcy oferują: choclo czyli gorącą gotowaną kukurydzę, milanesa z frytkami czyli nic innego jak polski schabowszczak tyle tylko że ten tutaj przypomina gumę spod butów treningowych, hot-dog, media-lunas czyli słodkie rogaliki, prażone orzeszki, lody i masę innych wysokokalorycznych przysmaków. Można także się zaopatrzyć w świecidełka, spódnice, shorty, bermudy, czapeczki z daszkiem, reczniki i etc. I kiedy tak sobie leżałam i się nudziłam próbując spalić resztę swojego ciała moja także reszta umysłu weszła w zdziwienie.
Dość że plaża zmienia się każdego ranka w pasaż handlowy to na dodatek w dom rozpusty. Leżę sobie, odliczam godziny do końca mojej nudy i nagle prosto w moje uszy 50-letnia, a moze starsza grubsza Argentynka krzyczy:
- Rica, calientita chipa (czytaj: cipa)
- No nie, napalona wulgarna kobieta, a tu tyle dzieci - pomyslalam
Dziesiatki mysli przewinelo mi sie wtedy przez szare polkule, az wreszcie sie uspokoilam gdy zobaczylam taka pyszna, goraca cipe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz