piątek, 19 marca 2010

Dzień trzydziesty trzeci, 19 marca. Wiedza, a niewiedza.

"Chroń stare, ale poznawaj nowe"


Jak to jest że jak nie mam zajęć to się wszędzie spóźniam?? Dziś baletu o 11:00 nie miałam więc się wsypałam. Niestety pomimo to i tak spóźniłam się na lekcję tanga o 14. A! przypomniało mi się coś. Wczoraj jak wracałam z milo mijałam tego samego znajomego mi bywalca z ulicy z psem, którego mijam w drodze na balet. Zawsze w dzień siedzi na Av. Scalabrini Ortiz, a noc przesypia przykryty kocem razem z psem na rogu Armenia i Av. Santa Fe.

Dziś popołudnie spędziłam w domu, a raczej wieczór walcząc z joomla i z Pilar. Tak, dziś bowiem zakupiłam taaaaaaaaaaaaki duży zeszyt by rozpocząć lekcję hiszpańskiego. Codziennie 1,5h mnie wykończy, ale może i coś da. Niestety na jutro muszę wykuć słówka i część gramatyki jaką mi zadała. Ciężko jest uczyć się języka jeśli nauczyciel tłumaczy znaczenie słówek po hiszpańsku. Z drugiej strony zmuszona jestem do uczenia się, i osłuchuję się z językiem. Używamy słownika hiszpańsko-angielskiego. Też mi pomoc!!! Jeśli nie nauczę się tu tanga to przynajmniej poszerzę swój angielski i posiądę podstawy hiszpańskiego. Tylko jak nazwać język, który stworzyłam czyli mix: angielski-francuski-hiszpański?

Od tygodnia robiłam przymiarkę do zakupu płynu do płukania, i oglądałam wszystkie płyny i próbowałam czytać, rozumieć i zaryzykować. Zaryzykowałam. Kupiłam płyn podobno do płukania. Zobaczymy jutro czy będzie mnie wszystko gryzło po wypłukaniu rzeczy w nim, bo się okaże że to płyn do prania, czy trafiłam w 10. Argentyńczycy to mądre "bestie". Płyny gospodarcze można kupić w butelkach jak i w torebkach, a dlaczego? W torebkach taniej. Kupuje się raz na przysłowiowe 100 lat płyn w butelce, a jak się skończy to kupuje się płyn w torebce i się go przelewa. A taniej jest i to o połowę.

Człowiek to jednak czasem niemyśląca istota, a ja to wyjątkowo. Od ponad miesiąca mieszkam w tym samym miejscu, a dopiero dziś odkryłam że za zakrętem do którego nigdy nie doszłam kryje się świat sklepików, straganików dupereli. Papiernicze, spożywcze, z ciuchami, butami, optyk, kosmetyczka, nawet solarium!!! - tylko po co? Zawsze gdy szłam do locutorio kupić sobie doładowanie do komórki skręcałam w uliczkę i zawsze bałam się zajrzeć co jest za owym tajemniczym zakrętem. Komórka to kolejna zagadka Poliszynela. Są jakieś dziwne limity, że w pewnym momencie nie można dzwonić, ale można smsy wysyłać. I szybko kasa na koncie się kończy. Muszę i ten temat ogarnąć. Czuję się tu jak dziecko w Wesołym Miasteczku, wszystko mnie dziwi i wszystko jest zagadką typu: "jak to działa?". Pewnie bym do końca żyła w tej nieświadomości gdyby nie moje lenistwo. Gdybym wysiadła pod samym domem musiałabym do locutorio iść naokoło, a że mi się nie chciało poszłam na skróty i tak znalazłam inny świat.

Do BsAs przyjechała kolejna Polka. Spełniła swoje marzenia i przybyła, z Krakowa. Nie wiem, nie znam. Choć miałam okazję dziś poznać, ale wolałam iść na milo do La Viruta niż Canning.

Odkryłam też właśnie że mój laptop posiada moją ulubioną grę Mahjong Titans, i codziennie gram !!!

Zasypiam.

P.S. Człowiek jak ma za dużo czasu, to zaczyna mieć dziwne problemy, i dużo myśli, np; o płynie do płukania :). Czy nie mam zmartwień? Mam jak każdy, ale zostawiłam je w Polsce do powrotu. Jakie są?? Co dalej z życiem robić jak wrócę. Muszę od nowa wszystko budować, ale czasem to i lepiej, bo po co miałabym kontynuować coś na grzęzawisku, które było, teraz na mocnych fundamentach budować będę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz