niedziela, 21 marca 2010

Dzień trzydziesty czwarty, 20 marca. Drużyna narodowa.

"Za porcję złota nie kupi się porcji czasu"


W Buenos Aires nie jest trudno zatonąć. Dziś dzień przywitał mnie deszczem i cały czas leje. A sobota tonęła w słońcu. Sobota przywitała mnie nudą, a raczej lenistwem. Przez pół dnia byczyłam się w parku z zeszytem w ręku i próbowałam coś wyprodukować z hiszpańskich słówek. Park zapełnił się grupkami młodszych, młodych i starszych ludzi. Jedni siedzieli pod drzewkiem przez 3h rozmawiając, inni przez tyle samo, a nawet dłużej cały czas grając na gitarach i śpiewając, jeszcze inni postanowili poćwiczyć sztuki walki. Znalazła też swoje miejsce "drużyna narodowa" w piłce nożnej. Młodzików (do 6lat), młodzieży i dorosłych. Mam wrażenie że byli to ojcowie z dzieciakami, ale widok cudowny. I tak Buenos Aires spędza weekend.

Płyn do płukania się sprawdził wyśmienicie, nic po nim nie gryzie i nie swędzi.

Sunderland zaroił się dziś od tłumów ludzi. W żadną sobotę nie wiedziałam aż takiego zaludnienia. Dziś pokaz tanga de salon w wykonaniu mistrzów Argentyny z 2009. Coś pięknego jak zatańczyli. Bardzo młodzi ludzie, ale też bardzo dużo i ciężko każdego dnia trenują, z tego co mówili tutejsi.

Wczoraj też po raz pierwszy zaczęłam powoli rozmawiać z tubylcami. Mój hiszpański ubogi zaczyna się sprawdzać. Przy naszym stoliku zasiadła matka z nastoletnią córką, która jeszcze tanga nie tańczy bo woli reggeton, ale przyszła towarzyszyć mamie, która właśnie przeżywa swoje kolejne miłości do tanga i do mężczyzny. Miłość nie zna wieku, zawsze jest świeża, młodzieńcza, szalona. Trzymali się za ręce a ręce na stole, znikali co jakiś czas i można było ich zauważyć jak wspólnie podtrzymywali ściany, a potem tańczyli sobie w kąciku żeby sobie i innym nie przeszkadzać. pod koniec milongi odwaga pozwoliła wyjść im na środek sali i zatańczyć swoje pierwsze tango.

- Przepraszam, Pani mówi po Włosku??
- Nie, to mój hiszpański z odrobiną francuskiego i angielskiego.
Tak bowiem z boku słychać mój hiszpański. Ale ważne że dogadać się idzie.

- Ten facet, i ten z którym rozmawiałaś i ten tam to tak zwani Taxi Partner. Jak jakaś starsza Pani, która nie ma znajomych tańczących, lub obcokrajowiec nie ma z kim na milongach tańczyć to wynajmują takiego faceta i on całą milongę z nią tańczy.
- To on nie może z nikim innym zatańczyć??
- Może, ale tylko jedną tandę. Dla mnie to trochę jak kurwienie się ze strony tego faceta, nie męskie to jest.

Na milo pojawiła się też młoda matka z dzieckiem maleńkim, zwróciłam na nią uwagę po raz pierwszy gdy wchodziła z dzieciątkiem, które przespało grzecznie całą milo słuchając klasyków tanga, a czasem rock&roll oraz gdy tańczyła bo miała śliczną czerwoną sukienkę z odkrytymi plecami. Choć takie stroje nie są dobre na ręce partnerów.

Najbardziej rozbawiają mnie grupki obcokrajowców, które pojawiają się tłumnie na milo, siedzą razem i jeszcze całą noc tańczą tylko w swoim gronie. Dopiero teraz rozumiem że nawet jak się ma tańczącego partnera życiowego to nie trzeba z nim przychodzić na milo tylko albo osobno albo każdy na inną milo. Argentyńczycy jak widzą że kobieta przychodzi z innym partnerem to niekoniecznie stosują cabaseo. Odpuszczają.

Wczoraj miałam pierwszy raz dziwną sytuację. Siedziałam sobie grzecznie i "grałam" w cabaseo,z młodym mężczyzną, i gdy już oboje wstawaliśmy nagle mój Profesor del Tango złapał mnie za rękę i wyrwał do tanga. Niestety nie był świadom gry, która właśnie się rozegrał, i powstała nie zręczna dla mnie sytuacja. Nic jednak straconego, drugą tande zatańczyłam z tym, któremu "obiecałam".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz