czwartek, 18 marca 2010

Dzień trzydziesty pierwszy, 17 marca. Buenos i burza (link)

"Woda, która płynie, nie zakwita, w zawiasach drzwi czerw się nie zalega"


I tak kolejny dzień za mną.
- Bien Marta, bien!!!
Takie okrzyki radości słyszałam na balecie. Wreszcie powoli dochodzę do siebie po prawie półrocznej przerwie w balecie. Miesiąc temu było ciężko, dźwignąć się, teraz już lżej.
Po lekcja tanga udaliśmy się jak zwykle na pogawędkę, tym razem łapać WiFi, by oglądając youtube uczyć się nie popełniać błędów i uczyć się jak tańczyć poprawnie.
- Tu jest ulica Moreno, tu staje twój autobus.
- Nie, moja ulica to ta co po wyjściu z "naszej" kafejki skręcam w lewo i jeszcze raz w lewo.
- To właśnie tu, tylko z innej strony dotarliśmy.
- Ale tu nie ma mojego przystanku!!!
- Choć pójdziemy od końca i trafimy do "naszej" kafejki.
- Nie trzeba, to ten sklep który mijam zawsze po drodze.
- Mówiłem Ci, słuchaj mnie bo ja tu mieszkam od zawsze.
- Ok,
- Za każdym razem teraz masz mi mówić: "Thanks God", hahaha
- Jasne !!!Thanks będę mówić, ale nic poza tym.
- Chciałabyś nauczyć się rock&roll?? Wtorki, czwartki, niedziele są zajęcia, i codziennie praktyki.
- Pewnie, ale jeśli jeszcze coś z tańca wybiorę to wolę wrócić do współczesnego. W Buenos są nauczyciele/tancerze po amerykańskiej szkoły, na wysokim poziomie to coś o czym marzyłam, o amerykańskim contemporary. Nie mogę sobie jeszcze na kolejne zajęcia pozwolić.
Notabene w Tango Brujo facecik prowadzi zajęcia z contemporary.

Dziś Buenos nawiedziły upały prawie 30 stopni, a potem ulewa!!! Ale ulewy tutaj tak jak szczury są taaaaaaaaaakie wielkie. Wtedy wolę w chacie siedzieć i myśleć o tych co gdzieś toną czekając na autobus. Choć spacer w takim deszczu może być romantyczny. Pamiętam takie spacery z dzieciństwa, ale nie były romantyczne, biegaliśmy boso po osiedlu i śmialiśmy się na cały głos. Ech wspomnienia wracają znów, to Buenos mnie zamęczy. Wróciłabym do dzieciństwa, wtedy inaczej bym pokierowała swoim życiem. Pojechałabym uczyć się do szkoły baletowej w Londynie, do Royal ballet, a potem do USA do szkoły i zespołu modern dance Alvin Aley, ale wtedy bym tanga nie poznała, choć nie do końca. Pewnie bym zapisała się na kurs po to by wykorzystać kroki tangowe do współczesnej choreografii. Wciąż o tym myślę. Zatem może teraz USA? hahaha. Zawsze mam 101 pomysłów na minutę, ale to dobrze, jest w czym wybierać.
Dziś dostałam maila od mojej ekipy górskiej gdzie każdy pisze coś o jakimś dalszym wypadzie w góry na weekend majowy. Piszą też o Nepalu w październiku. hmm...góry muszą zaczekać.

I tak siedzę z Dido w uszach by nie słyszeć mojej pierwszej burzy w Buenos, i nie widzieć błysków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz