czwartek, 25 marca 2010

Dzień trzydziesty ósmy, 24 marca. Święto (link).

"Kto oszukuje ziemię, będzie przez nią oszukany"


W Argentynie dziś święto narodowe "Narodowy dzień pamięci przez Prawdy i Sprawiedliwości" czyli wszyscy lub prawie wszyscy mają labę. Tylko nieliczne sklepiki i wszystkie kafejki są otwarte. Regularne zajęcia też się nie odbywają tzn. że dziś balet miałam odwołany, ale nie lekcję tanga. Skrupulatnie nagrywam moje poczynania, po to by widzieć czy robię jakieś postępy i czy to wszystko ma sens oraz by móc wrócić do tych lekcji jak będę już w Polsce.
Buenos Aires na weekendy i Święta się wyludnia. I tak dziś powędrowałam z Pilar a zarazem z moją nauczycielką do pobliskiego parku na kolejną lekcję hiszpańskiego. Kolejne słówka do wkucia. Ale już powoli się w najprostszych sprawach dogaduję. Nie mam oporów przed mówieniem po hiszpańsku mimo że kaleczę bardzo mieszając go ze słówkami francuskimi. Wszyscy jednak mój francusko-hiszpański rozumieją, gdyż Argentyna to mieszanka kultur z całego świata. W języku castilliano (kasteżiano) jakim się tu wszyscy posługują są słówka angielskie, francuskie, niemieckie. Trzeba tez uważać ze stosowaniem tu czystego hiszpańskiego, gdyż sporo słówek hiszpańskich zupełnie co innego tutaj znaczy. Ciesze się że Pilar poświęca mi codziennie godzinkę swojego czasu, by pomęczyć mój hiszpański, a ja powoli już dogaduję się z nią choć często potrzebuje pomocy. Zdarza mi się że zapominam że się dopiero uczę i w autobusie, sklepie czy na milo dukam po hiszpańsku. Ostatnio zdarzyło mi się wytłumaczyć taksówkarzowi drogę do domu. Kapnęłam się dopiero w domu że dogadywałam się z nim w jego ojczystym języku. Cieszą mnie nawet tak małe postępy. A najbardziej cieszy gdy każdy słuch, nie irytuje się tylko pomaga. Dla nich to też radość że ktoś tak pokochał ich kraj i chłonie kulturę, język, przyrodę. To zawsze krok w przód na przyszłość, a może wrócę i znajdę pracę w hiszpańsko języcznej korporacji? Kto wie co przyniesie jutro. A ludzie w te wolne chwile ludnie oblegają parki, dużo ćwiczą. Argentyńczycy bardzo dbają o formę sportową, wielu z nich biega, jeździ na rowerze, rolkach, chodzi do Gym (ośrodki sportowe) i to po 5 razy w tygodniu. Trzeba przyznać że w większości są szczupli, choć anoreksji to tu nie uświadczyłam.
Piękny jesienny dzień dobiegł końca. Znów nic szczególnego się nie wydarzyło. Kolejny dzień Argentyński za mną. Kolejna samotnia, ale zawsze do przodu, nigdy wstecz. Na krok wstecz poczekam do powrotu, ale będą zaraz dwa kroki w przód. A noc na milo znów spędziłam w La Viruta.
Po co smutek? po co smutne myśli? przecież to szkoła tanga i wakacje, i to jakże piękne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz