poniedziałek, 15 marca 2010

Dzień dwudziesty siódmy, 13 marca. Królowie i Chicho.

"Nie ma ziemi, która by nie była cesarska. Kto spożywa płody tej ziemi jest poddanym cesarza"


Każdego dnia w drodze na balet na Av. Scalabrini Ortiz mijam tego samego "włóczęgę". Na chodniku, przy restauracyjce, przy przystanku autobusowym ma rozścielony koc, kilka poduszek, a obok niego dwa psy. Zawsze uśmiechnięty i serdeczny, zawsze ludzie z nim miło rozmawiają. Każdego dnia mówi mi "Buenos Dias", a ja się uśmiecham i idę dalej. Czasem zastanawiam się czy on takiego życia po prostu nie wybrał. Bez obowiązków, zobowiązań, każdy grosza wrzuci lub podzieli się jadłem. W końcu cały czas się uśmiecha, zatem może jest szczęśliwy. Buenos coraz bardziej mnie zaskakuje, pozytywnie. Wiele razy mi się zdarzyło, że autobus nie stał na przystanku, tylko na światłach, a kierowca otwierał biegnącym ludziom drzwi. Często słyszę "Dziecko, ale czemu tam, czemu tam byś chciała mieszkać? Może coś bardziej cywilizowanego i gdzie mniej biedy", a czemu nie tu?? Taki sam kraj jak inne, a w czym ta bieda mi przeszkadza?? Napewno nie w szczęściu, w szczęściu to my sobie sami przeszkadzamy. Zawsze ciągnęło mnie do Azji czy Ameryki Południowej. Kiedyś myślałam by na starość do Grecji się wynieść. Kupić małą winnicę, bujać się na werandzie i patrzeć jak wnuki opiekują się winnicą i winko pędzić. I jeszcze na starość bogata będę!!! A teraz wolę Buenos. Kupić maleńką posiadłość, organizować milo pod gołym niebem, bujać się na bujaku i patrzeć jak młodsi się wtulają, a czasem ze swoim "starym" podreptać. No i Nepal i Tybet jeszcze zobaczyć i na Mount Everest rzucić okiem. Hmm...Aconcagua na wyciągnięcie ręki, a ja ze spokojem siedzę. Stać będzie, zdążę ją dotknąć, poczuć choć przez chwilę, albo mnie wciągną na starość. Kiedyś chciałam umrzeć na scenie albo w górach, tylko kto taką babcię będzie chciał oglądać. Zatem góry zostają. K2!!!
Marzę wciąż i z nowymi marzeniami, bo popijam mleko czekoladowe, słucham muzy jednego z cudownych dzieci show-buissnesu amerykańskiego (muszę od tanga czasem się zresetować) i jestem po nawet miłej wieczornej polsko-argentyńskiej rozmowie. Błogo mi się zrobiło. Chcę chłonąć jak najwięcej tej błogości by zabrać ją do Polski. Chciałabym całować po stopach tych co NET wymyślili, ze ja też nie trawię tak mojego zawodu informatyka. Żeby coś dobrze robić trzeba robić to z sercem. Ot takie myśli mnie nachodzą.

W weekend parki w Buenos oblegane są przez mieszkańców. Każdy leży, opala się, marzy, śpi. Kradłam słońcu jego promienie. Do Buenos zawitała jesień, powolutku ale idzie. Jednego dnia 30 stopni, a drugiego 22 i zamarznąć idzie. Rodziny z dziećmi i psami wychodzą. Rodzice śmieją się, bawią się z psami, a dzieciaki grają w piłkę, biegają za rodzicami, wywracają się. Ech widok nie z tej ziemi, czasem nie potrafię opisać tego co czuję, gdy widzę tak uśmiechniętych ludzi, którzy cieszą się że znów ze sobą czas spędzają.

Wieczorem na Milo w Sunderland pojawił się Chicho.
- Dziś zamierzam się upić.
- Dlaczego??
- Bo się wkurzyłam, wieści z Polski mnie wyprowadzają z równowagi. Już nie smucą, już nie rozwalają mnie tak jak dawniej. Wtedy płakałam i nie byłam w stanie isć nawet na milo. Teraz mądrzeję i nauczyłam się z tym żyć. Teraz się wkurzam i idę dalej. Mama zawsze mi mówiła, że tyle razy ile upadniesz i podniesiesz się tyle razy jesteś silniejszy.
- Zauważyłem że masz mądrą mamę.
- Zapomnij! Zajęta od ponad 45 lat. I nie zamierza być wolna. Zresztą powiedziała mi że już za stara by do Buenos się przenieść. Choć ostatnio ojca chciała do mnie wysłać, bo powiedziałam że tu taaaaaaaaaaakie wielkie ryby w Ogrodzie Japońskim pływają. Zresztą szczury też taaaaaaaakie wielkie, że kiedyś myślałam że to borsuk, lub fredka, ale co one by w Japońskim Ogrodzie robiły?
- Widzę, że rodzina normalna.
- Tak jakby. Ojciec wybywa na wiosnę, gdy kry na rzece schodzą i powraca jesienią. Wędka i auto to jego cały świat, czasem jeszcze innej zwierzyny dogląda.
- Gospodarstwo macie??
- Tak jakby. Jeśli hodowlę gołębi można nazwać gospodarstwem. Mama znów jak do mnie na skypie dzwoni to śpiewa, tak że nie tylko Pilar ją słyszy, ale i nasz dozorca, a ja się na nią drę żeby mnie z równowagi swym darciem nie wyprowadzała.
- To twoje tango i Buenos nie było zaskoczeniem??
- W życiu. Rodzice kiedyś powiedzieli mi że jak zacznę czołgiem jeździć to się nie zdziwią.
- Rodzice ciężko z Toba mają?
- A co oni do mnie mogą teraz już mieć? Za stara już jestem.
- Nieważne, ale ich dziecko.
- Mama mi mówi że: "Dobre z Ciebie dziecię tylko masz strasznie ciężki charakter"
- A motor??
- Już przerabiałam.
- Ja jeżdżę.
- Żartujesz??
- Nie.
- Nie kuś losu, a raczej mnie. Wszystko jest dla ludzi, ale najpierw chcę trochę bardziej poznać tango. Ale kiedyś marzyłam by Amerykę Południową przemierzyć jak Che Guevara. Wiesz jakie to super uczucie kiedy śmigasz w dwójkę?? Ty i ta twoja druga połówka. I jeszcze najbliżsi przyjaciele. Ech jeszcze muszę poczekać na te chwile. Myślałeś kiedyś żeby jechać w turnee po Europie na motorze?
- Tak, masz wtedy wszystkie pasje w jednym: motor, podróże i tango.
- No właśnie.
- Dwa duże piwa proszę, i butelkę czerwonego wina.

Przed pokazem jednego ze śpiewaków tanga zostali przedstawieni wszyscy ważni goście: starszyzna, i Chico z Mariana Montes (partnerka taneczna Sebastiana Arce, a życiowa Chicho). Szoku doznałam gdy Chicho każdemu ze starszyzny podał mocny uścisk dłoni, przytulił się, wycałował i ze łzami w oczach witał się. Patrzył na nich jak na Królów.
- O co chodzi??
- O co?? Chicho uczył się tanga gdzieś w Down Town. Potem zaczął przychodzić tu na milo, bo to ważne miejsce dla Tanga. Nigdy nie tańczył i nie tańczy, bo nie umie na milo tańczyć. Zawsze chciał tu zatańczyć, ale miał respekt przed innymi co tańczą salon, a on siedział godzinami i patrzył.
- A czemu teraz wściekły siedzi, ubiera się i wychodzi, wraca i rozbiera się?
- Zawsze taki był.
- Ale jest najlepszy jeśli chodzi o nuevo.
- Nigdy nie był, i on o tym wie. Dlatego tutaj w Sunderland siedzi cicho. Za króla mają go może we Francji czy we Włoszech, ale tu niewiele znaczy. Pokarze Ci królów w Buenos. Bardzo Dobry chłopak, z miłością podchodzi do tanga, tylko gdzieś w tym wszystkim się zagubił.
- A Gustavo Naveira?
- Tu trafiłaś w 10. On jest królem, uczył tutaj wszystkich. Ale to inna półka, to jest to pierwsze nuevo, i on tańczył jak wszyscy Salon, i wciąż na milo tańczy salon. Pamiętaj dobry tancerz i nauczyciel to ten co zna milongę, tango-walc, tango, a potem wybiera sobie nuevo czy show. Zauważyłaś, które style tanga są na mistrzostwach świata?? Tango de salon i show. Bo nuevo to żaden styl.
- Ale salon jest bardzo precyzyjny, trudny styl, ale piękny, elegancki.
- Tak, dlatego uczymy się go cale życie, ja też.

Świetna, naturalna Geraldine Rojas:
http://www.youtube.com/watch?v=N01TpzQb2Oo
http://www.youtube.com/watch?v=AxmVbnSzy1g

Potem był "koncert" tangowy podczas, którego ludzie tańczyli:
http://www.youtube.com/watch?v=cVpVle3S7fI

i oczywiście znów loteria żeby wygrać buty do tanga.

W Sundrland zawsze są grane z dwie, trzy "tandy" rock&roll lub cumbia. Wtedy parkiet należy do tych bardziej sprawnych jeszcze :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz