piątek, 12 marca 2010

Dzień dwudziesty piąty, 11 marca. Kociaki.

"Gdy nikogo o nic się nie prosi, wszyscy wydają się uczynni"


Czasem zdarza mi się że jestem zupełnie zakręcona. Cóż, masa myśli kotłuje mi się w głowie. Życie jest jedno i w dodatku takie krótkie, a mu użeramy się nie wiadomo o co. Czasem mówię sobie, zostaw to co jest w Polsce na te kilka miesięcy, ciesz się spokojem, raduj że jesteś tutaj gdy jedynym problemem jest jak wstać o 9 rano gdy znów z milongi wróciłam o 4 rano. A tu nie, tu sobie dopieprzam jeszcze tym co jest w Polsce. Mój okres błogości zaraz się skończy i wrócę, i wtedy się będę użerać z tamtą doczesnością. Tylko że ja chcę wrócić i nie szarpać się z nikim i z niczym.
I tak poszłam dziś na 17:30 na balet pocałować klamkę, bo się okazało że dziś wyjątkowo balet był rano!!! Nie pozostało mi nic jak udać się poznać Buenos po południu. Av. Santa Fe. Pełna sklepów, wchodziłam wszędzie gdzie się da. Przeceny, taniocha, lipa. Kto to szyje?? Fakt grosze kosztuje, ale i tak wygląda. w każdym sklepie są za bardzo uprzejmi. A może spodenki, sweterek, bucik, koszulka kupi Pani jedną, a drugą dostanie za darmo. Dlatego muza w uszach i bezpiecznie się poruszam po światki kupieckim i kiwam głową, że nie dziękuję. Jacy są Argentyńczycy?? Różni, jeden pomoże drugi okradnie. A czy uczuciowi i łatwo kochliwi tak jak mówią o nich Polacy? Hmm, nie wiem nie zetknęłam się z tym. Może dlatego że nie chcę. Ale nauczyłam się szybko że tu trzeba być stanowczym i pewnym siebie, wtedy nikt nic nie wciśnie.

I ten ruch uliczny, masakra. Kierowcy mają w nosie przechodniów. Po butach przejadą, stoi człowiek na pasach, a taki kamikadze pędzi i trąbi. Wczoraj jeden wypasioną furą cofał i zwalił mały słupek. Policja podjechała, podniosła słupek i po sprawie. Piękny kraj, mogłabym tu na motorze szaleć :). Hmm...

I tak powędrowałam jedną z głównych ulic, odwiedziłam kościół polski, ogród botaniczny z masą bezpańskich kotków, ślicznych! patrzą tylko żeby je utulić, łazi tego tu na pęczki. Może by tu zrobić kocią milonge? Jedno trzeba przyznać, że Argentyńczycy dokarmiają zwierzęta, a że myszy i szczurów tu tyle co kotów to dobrze że są te kociaki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz