środa, 24 lutego 2010

Dzień dziewiąty.Soy Italiana

"Nawet gdy odprowadza się Kogoś tysiąc li, następuje moment rozstania"

Od czego zacząć chyba od kawału dnia.
Podobno jestem Włoszką, tak rzeczywiście karnacja, rysy, kolor oczu przypominają cechy Włoszek. Dziś Chicho Mariano Frumboli podszedł do mnie i zaczął po włosku nawijać. Patrzyłam na niego, patrzyłam i kiwałam z lekkim uśmiechem że niby rozumiem. Dopiero „mój partner” z zajęć podszedł do niego i powiedział:
- Ona mówi tylko po angielsku
- A ja myślałem że ona jest Włoszką – odparł Chicho
Słowa uznania dla Chicho .

Od poniedziałku przez dwa tygodnie, codziennie po 3h Chicho i Juana prowadzą zajęcia z tanga nuevo, bo z czegóż by innego mogli .
Zatem postanowiłam pochodzić do niego na zajęcia, bo choć jego estetyka i styl kompletnie nie leży mi w guście to mam szacunek olbrzymi dla jego muzykalności. To chyba najzdolniejszy tanguero jeśli chodzi o wyczucie muzyki.
Zupełnie inaczej wyglądają zajęcia na warsztatach a inaczej w „domu”. Na warsztatach te Gwiazdy wyglądają na niedostępne, a tu?? Zupełnie Inna bajka (słyszałam już tę piosenkę kiedyś). Punktualni, gadają i witają się z wszystkimi, ćwiczą z każdym, rozmawiają, śmieją się a co najważniejsze i LUDZKIE mylą się !!!
Dziś oczywiście Chicho wymyślił prostą kombinację w stylu tylnie sakady robione przez partnerkę, ale partner idzie po jednej lini a partnerka lekkie zwroty i sakady, oczywiście pivoty i wszystko dokładnie do muzyki. Ech zabawa była na całego. Dokładnie wszystko tłumaczyli, każdy krok, każdy obrót, każdą sakadę i dokładnie to muzyki. Juana kilka razy się pomyliła, nie posłuchała partnera, i zrobiła tak jak każda zdrowa kobieta uśmiechnęła się mówiąc że to jego wina (mniej więcej to co ja na zajęciach mówiłam, no bo to zawsze partnera wina jak źle prowadzi ). Potem Chicho zapomniał wszystkiego więc Juana go poprowadziła, jednym słowem domowo i improwizacja. Potem i tak każdy już robił swoja improwizację, ale najważniejsze że utrzymane w technicznej formie.
Na zajęciach spotkałam kilkoro polaków z Gdańska, Katowic i oczywiście z Warszawy Mateusz i Katarzyna. Miałam „przyjemność” ich osobiście poznać.

A na balecie w trakcie robienia szpagatu uderzyłam pięta w lustro i się rozbiło na dole tnąc przy okazji mi nogę trochę powyżej Achillesa (uff, pożegnałabym się z tańcem). Potem jakaś tango lekcja potem Chicho i tak uzbierało się 6h ćwiczeń, a na koniec dnia dozupełniłam milonga w PracticaX.

Wszystko byłoby dobrze gdyby nie fakt że dziś mam zgona a od 15 znów zajęcia i znów milo. Ale stopy nie bolą. A to najważniejsze. Wczoraj bowiem znów „zwiedzałam’ Buenos a raczej szukałam drogi do domu więc z buta szlam, dobrze że tylko 40 min a nie dłużej, a pomyśleć że to w obrębie tej samej dzielnicy.

Ok., za wiele nie napisałam, ale obiecuję że dziś zrobię dłuższą charakterystykę. Po prostu nie mam czasu na opisy wrażeń, ale zrobię to obiecuje, opisze i wrażenia z milong, w weekend się rozluźni, choć zajęcia, milo i...i imprezka się szykuje :).

Uwielbiam spacerować wieczorem po mojej okolicy, i patrzeć na ludzi. Dziś zajęcia kończę baletem o 21 więc wracając porobię zdjęcia Buenos Nocą.

Osvaldo Zotto miał 46 lat, zmarł luty 2010.

papatki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz