poniedziałek, 9 stycznia 2012

Dzień sześćset dziewiećdziesiąty czwarty, 9 stycznia 2012. Świat jest mały.

"Jeżeli zostaniesz w jednym miejscu dostatecznie długo, świat sam przyjdzie do Ciebie"
Świat nie jest taki duży jak nam się wydaje. Naszych sąsiadów nie spotykamy na ławce przed blokiem lecz na drugim końcu świata. I tak po raz kolejny miałam okazje ujrzeć gwiazdy polskiego show businessu w Buenos Aires. Kto by przypuszczał iż Ania Mucha postanowi przylecieć na romantyczne wakacje do stolicy tanga? Może właśnie fama o romantyczności i pełnym miłości tańcu ściąga ludzi do Buenos Aires. Ania wraz … postanowiła postawić swoją stopę w Salon Canning na poniedziałkowej milondze. Czyżby szlifowała tangowe kroki do Tańca z Gwiazdami? Te i inne pytania nie znajdą odpowiedzi, gdyż tak niespodziewanie jak się pojawiła tak niespodziewanie się ulotniła. Dziś gościem murów Buenos Aires jest nie kto inny jak sam Michał Bajor, czy jego „Tango de la amor” odnalazło swoją miłość? Nie wiem, wiem jednak że świat jest mały i zawsze jest szansa że spotkamy kogoś za kim tęsknimy. Nowy rok zaczęliśmy tangowo. Po 2 miesiącach przerwy postanowiłam rozpocząć treningi z Fidelem. Sala na nas już czekała od dawna, jednak: - Co zrobić z Alexandrem – pomyślałam – opiekunka jest zamówiona tylko w porze baletu a tango? No cóż Maluch idzie z nami. Na początek by się roztańczyć wybraliśmy się na naszą ulubioną praktykę "Cheek to cheek". Gdy Ciotki i wujkowie Nas zobaczyli wykrzyknęli; - To już? - Tak, już „dawno” 2 miesiące ma to nasze Już . Jak będzie zachowywał się Alexander? Te myśli nie dawały mi spokoju. Tango, Ciotki i Wujkowie okazali się najlepszym lekarstwem na bezsenność. Tango nuciło do snu a tangueros huśtali w jego rytmy. A Ja? Tańczyło się wyśmienicie i wiem że teraz tango smakuje w pełni. Obejrzałam dziś po raz kolejny mój ulubiony film „Dzienniki motocyklowe” czyli historia Ernesta „Che” Guevara. Kiedy po raz pierwszy oglądałam ten film nie rozumiałam czemu z dobrze zapowiadającego się lekarza wyrósł rewolucjonista. Nierówno uprawnienie, złe traktowanie najuboższej klasy robotniczej, wykorzystywanie biedoty do pracy za grosze, ciemnota i niedokształcenie ludzi pchnęło młodego Che Guevara do wszystkim nam znanych działań. Czy Ameryka Poludniowa się zmieniła? Argentyna na pewno nie, jest tak jak było za czasów Che tyle tyko że bardziej nowocześnie. Biedota jest wykorzystywana, a Oni z kolei oszukują. Ostatnimi czasy akurat w piątek zepsuł się nam piecyk elektryczny czyli zaczęliśmy weekendowe kąpiele w zimnej wodzie. Nasz stróż a jednocześnie portier i przyszedł nam z pomocą. - Mam znajomego, który jest fachowcem od takich piecyków, tyle tylko że za ostatnią naprawę policzył 1000 peso. Oczy stanęły nam w słup, przecież nowy ogrzewacz kosztuje 1500 peso !!! - Czyżby stróż chciał na nas zarobić? Tylko czemu tak bezmyślnie? Nie potrafią pisać i czytać, ale liczyć i oszukiwać perfekcyjnie. Czyja to wina? Rządzących bo nie naciskają na wykształcenie społeczeństwa gdyż ciemnym ludem łatwiej rządzić, oraz społeczeństwa gdyż wolą kraść niż zdobywać wiedzę. Jak skomentować fakt iż młodzi ludzie po studiach, studiujący anglistykę pytają się mnie: - W Polsce mówi się po Angielsku? - hm…no comments. Skoro studiujesz ten język to podstawą jest dowiedzieć się w jakich krajach się nim włada. Notariusz sporządzający dla nas umowę skończywszy tak zwane „wymagające studia” wpisał polka i bułgar z małych liter. No cóż profy (profesorowie tez nie douczeni). Mnie życie zawsze chroniło i wciąż chroni, zbudowałam sobie świat marzeń, żyję we własnej rzeczywistości a mój mąż chroni ten mój świat, ale uszy i oczy mam otwarte, i nie potrafię się pogodzić z niesprawiedliwością życia.

8 komentarzy:

  1. No jak to sie nic nie zmienilo od czasow Che Guevary.
    Wtedy - przynajmniej w Argentynie - na ulicach spali i biedowali biedni biali emigranci z Europy, a dzis to sa Boliwijczycy, Peruwianczycy, Paragwajczycy. Zyja na ulicy albo w Villa Miseria bo przeciez nikt im nic nie wynajmie gdzie indziej. Zreszta czynsze w Villa Miseria tez nie sa niskie biorac pod uwage, ze tam w wiekszosci nie ma pradu, wody etc.
    Z tamtejszych mieszkancow rekrutuja sie quebrachos demolujacy miasto przy okazji protestow majacych ugrac cos dla nastepnego polityka - wiec po co likwidowac darmowa "sile wyborcza"?

    OdpowiedzUsuń
  2. Futrzaku, tu masz rację, zmieniło się na gorsze i bardziej niebezpieczne. Chodzi mi o to że człowieka nie powinien traktować jak zwierząt, jesteśmy jedną rasą, rasą ludzką a traktujemy się z pogardą. A rządzący którzy władają ciemnym ludem udowodniają że oni sami posiadają słabe wykształcenie bo im lud bardziej wykształcony tym kraj bogatszy.
    Marta Renata Adamczyk

    OdpowiedzUsuń
  3. "Naród który nie potrafi czytać i pisać łatwo oszukać" - Che Guevara. I tak jest i teraz, ogromny procent Argentyńczyków to analfabeci i dlatego są oszukiwani przez rząd.

    OdpowiedzUsuń
  4. Marta:
    obawiam sie, ze to jest czesc szerszego zjawiska i nie wystepuje tylko w Argentynie. Tutaj owszem - sa bardzo biedni ludzie ze slumsow z calej Am Pd, przyjezdzaja w poszukiwaniu lepszego zycia - oni sa prawdziwymi analfabetami (w wiekszosci) bo u siebie, bedac dziecmi nie nauczyli sie czytac i pisac, a pozniej tym bardziej nie.

    Poza tym sa ludzie, ktorzy do szkol chodzili, nawet dyplomy maja - ale jakos ROZUMIENIE otaczajacej ich rzeczywostosci kiepsko idzie. To tak jak opisywal Tuwim w wierszu o strasznych mieszczanach: "ze Stas, ze drzewo, ze kon, ze ogrod [jakos tak podobnie bylo dokladnie nie pamietam :((( ] . Slowem - ogladaja newsy, czytaja gazety, ale nie lacza poszczegolnych wydarzen w zwiazki przyczynowo-skutkowe, nie wiedza co, jak skad i dlaczego.
    W tym wydaniu "analfabetyzm" wystepuje nie tylko w Argentynie, o nie. Jest bardzo nasilony w USA i zaloze sie w innych panstwach rozwienietych tez. Co do USA pewna jestem, bo tam mieszkalam przez 13 lat. Roznice miedzy ludzmi z NYC czy Kalifornii albo reszty zachodniego wybrzeza w porownniu do biednego poludnia czy midwestu sa kolosalne. Do tego dochodzi praca: za niewykwalifikowana fizyczna to sa nedzne grosze, z ktorych nie sposob wyzyc samemu i dlatego wykonuja je nielegalni imigranci z Meksyku. A zeby wyksztalcic dzieci, to z kolei trzeba miec kupe szmalu. Kolko sie zamyka.

    Oddzielna zas kwestia jest to, do czego ludzie sie przyzwyczaili. Ja jestem w Arg dopiero 4 miesiace ale widze, ze standard tutejszych mieszkan jest.... ehm.. pozostawiajacy wiele do zyczenia. Kazdy jeden "fachowiec" czy to od piecyka, kranu czy innej pierdolki przyjdzie, skasuje jakas niebotyczna kase, a zrobi koszmarna fuszerke. Nie wiem, z czego to wynika. Ze ludzie tu maja wieksza tolerancje na byle jakosc? Ze nie chce im sie/nie umieja sami podstawowych rzeczy naprawic? Ze uwazaja, ze tak jak jest, jest normalnie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dziękuję ci za wpis wyjaśniający zagadnienie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Futrzaku, skontaktuj się proszę ze mną przez maila, tym bardziej że mieszkasz w BsAs i wykonujesz zawód który i mi nie jest obcy. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  7. Buenos Aires a raczej ludzi tutaj i życie poznałam już jak podszewkę, nie są zbyt skomplikowani, i zgodzę się z tym co piszesz o Argentynie czy Argentyńczykach, jednak wybrałam ten kraj lecz tylko dlatego że jest tu tango i piękne góry, i dziękuję Bogu że zawsze mogę wrócić do korzeni, a synowi pokarzę też inny świat i dam mu możliwość wyboru, jeśli tylko nie będzie tancerzem tanga czy alpinistą to jak za 20 lat będzie tak samo jak teraz to sama go stąd wywiozę :). A za naprawę piecyka zapłaciliśmy wczoraj 2600 i zrozumiałam bardziej iż tu trzeba być w miarę dobrze ustawionym by żyć godnie. A robią wszystko na odpier.... :).

    OdpowiedzUsuń
  8. 2600 to jakas zupelnie chora suma. Wiadomo chociaz, co bylo uszkodzone?
    Zaraz wysylam maila.

    OdpowiedzUsuń