piątek, 2 kwietnia 2010

Dzień czterdziesty szósty, 1 kwietnia. Prima aprillis (link).

Dzień kawałów, w BsAs chyba nie jest obchodzony. Ale chyba teraz rozumiem zachowanie kelnera, który wyprowadził mnie z równowagi. Dziś dzień na byczenia się. Odpuściłam tez dziś milo i jutro też, aż do soboty bo wtedy są urodziny Gracieli czyli prowadzącej milongę w Sunderland, nasza lekcja na której obiecałam że zawsze będę do chwili wyjazdu, bo nie tylko ja uczę, ale i ja się uczę. Leżenie w parku może niczym konstruktywnym nie owocuje, ale daje wypoczynek i siłę i opaleniznę. Dziś też zaczęła się przerwa świąteczna, i większość osób już nie pracowało a dzieciaki wolne miały.

W pizzeri koło domu wyprowadził mnie z równowagi nieszczery uśmiech kelnera. Gówniarz wyglądał na 15 lat i cały czas miał sztuczny uśmiech na twarzy. A może za duże zęby. Przyniósł kartę menu i gdy już zamawiałam on stwierdził że kuchnia tylko do 16 czynna więc już nic nie podają. Więc po jaką cholerę przyniósł mi te kartę?
A może to był Argentyński Prima Aprillis?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz